środa, 6 lipca 2011

Akademiccy piłkarze



Wydanie nowej pozycji przez Terrego Pratchetta to dla mnie najprawdziwsze święto. Nie da się ukryć, że od pewnego czasu święta takie wypadają coraz rzadziej, stąd tym większym wydarzeniem jest każdy nowy tytuł.
Zatem przyjrzyjmy się bliżej trzydziestej siódmej już książce ze Świata Dysku.
Terry Pratchett bierze pod pióro piłkę nożną - sferę, w której liczni przedstawiciele głównie płci brzydszej postradali rozum, a w skrajnych przypadkach nawet życie.
Najnowsze dzieło brytyjskiego fantastyka nie jest jednak opowieścią o sporcie. Główną rolę grają tu uczucia kibiców. Dostajemy od autora pełen przegląd osobowości. Poczynając od ludzi, którzy nie mogą znieść tej gry, przez osoby, które nie zbliżają się do tematu w żaden możliwy sposób, aż po fanatycznych kiboli. Nasz mistrz satyry z niezwykłą życzliwością, dla kibiców piłki kopanej, opowiada o poczuciu jedności, jakie zawiązuje się między nimi podczas meczu ich ukochanej drużyny, o animozjach między klubami, o stadionowych pieśniach i zwyczajach. W Ankh-Morpork piłkę nożną kochają wszyscy – mężczyźni, kobiety, trolle, krasnoludy...

Niewidoczny Uniwersytet po raz któryś ( ktoś kiedyś liczył?) staje na krawędzi katastrofy. Lecz tym razem jej przyczyną nie jest działalność samych magów, nie dochodzi też do żadnej pokręconej inwazji na miasto, a lud przestraszony nadchodzącą apokalipsą nie stoi u bram. Niestety... stało się coś znacznie gorszego.
Magowie, choć słyną z mądrości i talentów magicznych, to w ich oczy zagląda teraz blady strach. Grożą im cięcia budżetowe, które mogą zamienić ich życie w piekło. Zmniejszenie liczby posiłków do jednej trzeciej dotychczasowego standardu i podobne ograniczenie wyboru serów wisi nad nimi jak katowski topór nad skazańcem!
By ocalić swoje tradycje, oraz pełne i okrągłe brzuchy, muszą wyjść na boisko i bez używania magii wygrać mecz piłki nożnej. Problem polega na tym, że magowie nie mają zielonego pojęcia, o co w tym sporcie chodzi. Jednak nad sytuacją panuje Lord Vetinari, co gwarantuje, że wszystko pójdzie zgodnie z jego oczekiwaniami... 

Styl Pratchetta jak zwykle jest lekki, a zarazem skłania do pewnych refleksji nad problemami współczesnego świata, tym samym zapytuje: Czym jest tolerancja? Co kryje się za ogólnie znanymi przesądami? Czy gonitwa za marzeniami ma sens? Autor jakby mimochodem stara się znaleźć odpowiedzi na nurtujące ludzkość pytania, co sprawia, że nasz świat nie jest daleki od tego przedstawionego w "Niewidocznych Akademikach"
Na plus można też policzyć obecność Rincewinda, który często jest pomijany w książkach, których akcja dzieje się na Niewidocznym Uniwersytecie, oczywiście o ile sam nie jest ich głównym bohaterem.
Akademików czyta się szybko i przyjemnie, co jest niewątpliwą zaletą. Nowa książka Terry'ego trzyma stary, dobry poziom, co czyni ją godną zakupu i polecenia wszystkim, którzy nie pogardzą dobrą, wyważoną lekturą.

1 komentarz:

  1. Fajny blog szkoda ze nie masz tu księgi gości, nie musialbym pisać tego w komentarzu do recenzji;-p
    Ale jesli idzie o ksiazkę, to mimo tego ze lubie pratchetta, to jednak ta książka mi się nie podobała w ogóle

    OdpowiedzUsuń