wtorek, 20 września 2011

Empireum


Książek na podstawie gier powstało bardzo wiele. Wszystkie razem prezentują dość zróżnicowany poziom. Prawdziwymi perełkami w tej rozległej kolekcji są między innymi opowieści z uniwersum Dragon Age - "Powołanie", czy "Utracony tron", których lekturę wspominam bardzo miło. Nie potrafię jeszcze zapomnieć o "Mieście w przestworzach" będącego rozwinięciem historii Cesarstwa Tamriel, znanego oczywiście z III części The Elder Scrolls, Morrowinda. Na specjalne względy zasługują również, kultowe wręcz, "Wrota Baldura".
Oczywiście napisano także sporo słabych pozycji, co sprawiło, że do wydanej przez Zysk i S-ka "Eve. Era empireum" podchodziłam, choć nie bez pewnych oczekiwań, to ze sporym dystansem, który znacznie zmalał już po pierwszych paru stronach dzieła Tony'ego Gonzalesa. Co ciekawe, autor powieści jest wielkim fanem gry, z której zaczerpnął inspiracji przy tworzeniu "Eve. (...)". Wcześniej napisał dwa, docenione przez krytyków, opowiadania, których akcja rozgrywa się na płaszczyznach uniwersum wspomnianej gry.



Pan Gonzales obsadził wykreowanych przez siebie bohaterów w świecie, w którym na Ziemi gwałtownie wzrosła populacja ludzkości, co doprowadziło do wyczerpania się jej zasobów przez kolejne setki lat. Rozpoczęto więc kolonizację pozostałej części Drogi Mlecznej. Ten rozwój zapoczątkował liczne walki o dostępne zasoby. Wraz z odkryciem tunelu czasoprzestrzennego prowadzącego do nieznanej jeszcze galaktyki, nastały zmiany.
Odkryte miejsce nazwano Nowym Edenem, zakładano tam nowe kolonie i stworzono bramę, której nadano imię Eve. Niestety naturalny tunel zapadł się niszcząc tym samym bramę go stabilizującą. Nietrudno się domyślić, że to wydarzenie odcięło osiedleńców Nowego Edenu od Ziemi i jej dostaw.
Tryliony ludzi nazywało układy Nowego Edenu swoim domem, a zróżnicowanie ras wymagało wytworzenia granic, które często ścierały się ze sobą z niszczycielskim rezultatem.
Równowaga między czterema dominującymi rasami była szlachetną koncepcją i niestety niczym więcej, kiedy granice okazały się zbyt słabe przy narastającej żądzy władzy absolutnej.
Na tle tego ogromnego świata, autor nakreślił silnie kontrastujących ze sobą bohaterów, poprzez których ukazuje międzygalaktyczny konflikt. Każda z pojawiających się ras ma swoje własne cele i nie przebiera w środkach, które mogą uczynić je bardziej materialnymi. Każdy poznany bohater wywołuje w czytelniku silne emocje, które jednak będą poddawane pewnej dynamice, gdyż ciężko jednotorowo określić charaktery postaci. Na tym polu pisarz pozostawia nam, jako odbiorcom, niezwykłą swobodę w osobistym wyborze tych "dobrych" i tych "złych". Niemal każdy z nich skrywa w sobie jakieś mroczne sekrety, które przy ujawnieniu się są w stanie całkowicie odmienić wyrobione przez czytelnika zdanie na ich temat. Jedną z postaci, która na długo pozostawi ślad w mojej pamięci, z całą pewnością jest Brooker oraz pojawiający się już z na pierwszych stronach powieści, Falek Grange. Są to jedne z najlepszych kreacji, jakie miałam okazję spotkać w książkach.
Najstarszą i największą cywilizacją w historii od czasów upadku bramy EVE jest Imperium Amarru. Ma ono charakter religijny, a sprawujący rządy Imperator podaje się za personifikację Boga. Natomiast jego władza jest niekwestionowana i bezwzględna. Lud ten jako pierwszy opracował technologię nadprzestrzeni, co umożliwiło im szybkie zniewalanie innych ras i dyktowanie im swoich poglądów politycznych.
Jednak wiele innych cywilizacji zamieszkujących układy Nowego Edenu pozostaje nie uległych i broni swoich przekonań.
Autor stworzył świat post-apokaliptyczny, w którym ukazał wiele typowych dla takiego uniwersum, problemów. Pokonując kolejne strony, natrafiamy na doskonale i szczegółowo zaprojektowany wątek rewolucji w państwie wywołanej przez źle traktowanych robotników. Pojawia się także handel ludźmi i problem niewolnictwa.
Książkę pomimo sporej objętości (dzieło liczy sobie 591 stron) czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Na nudę nie można narzekać. Warto także zaznaczyć, że do jej pełnego odbioru nie potrzeba znajomości gry, dlatego uważam ją godną polecenia bezwzględnie wszystkim, którzy lubują się w opowieściach, w które można wsiąknąć na długie godziny. Gorąco polecam tę pozycję fanom literatury steampunkowej. Natomiast dla szerokiej grypy miłośników gry EVE online jest to niewątpliwie lektura obowiązkowa.




Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości portalu dla miłośników czytania

2 komentarze:

  1. Tez miałam ochotę na tę książkę, a twoja recenzja jeszcze ten mój apetyt zaostrzyła :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie wyglądająca fabuła, ładna okładka i rewelacyjna recenzja. Będzie trzeba przeczytać.

    OdpowiedzUsuń