wtorek, 2 sierpnia 2011

Jeden Heros to za mało

„Heros powinien być jeden” to dwutomowa powieść ukraińskich pisarzy występujących pod wspólnym pseudonimem Henry Lion Oldi. Twórcy umiejętnie poskładali różne mity, z pofragmentowanych historii tworząc spójną, logiczną opowieść. Co więcej, nie czyta się tego, jak mitologię, z samych tylko opisów narracyjnych: przekaz autorzy wkładają zarówno w usta narratora, jak i w znacznej części samych bohaterów, Alkidesa, Ifiklesa, ich ojca Amfitriona, a nawet samych bogów. Dzięki temu historia nabiera kolorytu i dynamiki, nie można narzekać na braki w akcji, czy zagadkowość.



Choć książka nie wychodzi poza ramy lekkiej powieści przygodowej, pomysłowe wykorzystanie historyczno-mitologicznego tła sprawia, że historia jest nieszablonowa.
Pierwsza część, dwukrotnie dłuższa od drugiej, opisuje dzieciństwo i młodość synów Alkmeny; druga zamyka ich losy i przynosi podsumowanie nie tylko mitu o Heraklesie, ale - mimo że szmat czasu dzieli śmierć Heraklesa od wojny trojańskiej - całej epoki heroicznej, czasu spotkań ludzi z bogami.
Akcja powieści zaczyna się w nocy otwierającej znany większości czytelnikom mit, w którym to Zeus nawiedził piękną ziemiankę imieniem Alkmena pod postacią jej męża. Owa kobieta w niedługim czasie po tym zdarzeniu wydała na świat bliźnięta, Ifiklesa i Alkidesa* . Zazdrosna Hera pałała nienawiścią do nieślubnych dzieci swego męża. Chcąc ukarać cudzołożnego Zeusa oraz ukoić swe cierpienie, zawistna Hera sprowadziła na chłopców węże, które mały Herakles udusił dając tym samym pierwszy dowód boskiego pochodzenia i równie boskiej mocy. Dalsza część tego mitu nie znalazła swego miejsca w dziele ukraińskiego duetu, gdyż duża rola przypadła bratu uwielbianego przez literaturę i sztukę Herkulesa, podczas gdy w micie greckim jest on nieistotny, "gorszy" od swego brata i znika bezpowrotnie.
W powieści opisany jest czas pokoju na Olimpie, po słynnej Tytanomachii. Zeus i Olimpijczycy po strąceniu tytanów do najniższej części krainy podziemia (Tartaru) sprawują niezachwianą już niczym władzę. Autorzy nazywają pokonanych i ich popleczników Upadłymi, potępionymi duszami. Lecz ich kult zaczyna rozszerzać się wśród żyjących, zagrażając zarówno śmiertelnikom, jak i panującym Olimpijczykom. Szansę na pozbycie się zagrożenia ze strony Upadłych niektórzy bogowie upatrują w młodym herosie, Alkidesie – synu Zeusa i jego bracie bliźniaku Ifiklesie poczętym z człowieka, Amfitriona z Teb.
Ukraińskim pisarzom udało się wykreować naprawdę ciekawą wizję mitologicznego świata. Bogowie obdarzeni są wyróżniającymi ich cechami charakteru, często mają ludzkie problemy (choćby bezdzietność Hadesa i jego żony), a przeróżne, znane z mitów, postacie są przedstawione wręcz genialnie. Rozterki Olimpijczyków, ich pasje, walki wewnętrzne, a także przeminięcie oraz zapowiedź chrześcijaństwa zostały wplecione bardzo sprytnie.
Niestety książka nie jest pozbawiona wad, jedną z poważniejszych według mnie stanowi brak rozwinięcia niektórych wydarzeń, przez co pozostają bardzo spłycone. Drugim zasłużonym minusem "nagrodzę" wstęp i sam początek lektury - jest on przydługawy, nudny i mało intrygujący, co powoduje niechęć do dalszego czytania książki. Jeśli chodzi o samą fabułę, to muszę przyznać, że trochę boleśnie odczułam lukę w akcji, która bez wątpienia był brak konkretnego celu postawionego przed braćmi.
Jednak powieść w dalszym ciągu, nawet przy tych dość poważnych wadach, pozostaje godna polecenia przede wszystkim fanom mitologii greckiej i rzymskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz